Józef Bobrykowicz

biskup białoruski

Mironowicz Antoni


Powrót do Wilna

Ostatnie miesiące życia Józefa Bobrykowicza nie wskazywały na jego szybką śmierć. Bractwo wileńskie informowało władykę, że na sejmie przygotowywane są zmiany na niekorzyść Kościoła prawosławnego. Sejm zwyczajny rozpoczął swoje obrady w Warszawie 30 stycznia 1635 r. Bobrykowicz pośpieszył na wezwanie bractwa wileńskiego w celu naradzenia się i wysłania swych przedstawicieli do Warszawy. Środowisko prawosławne liczyło głównie na cieszącego się dużym autorytetem również wśród polskich elit politycznych biskupa białoruskiego Józefa Bobrykowicza. Władyka do Wilna wyruszył na początku marca 1635 r. W drodze do Wilna napisał do bractwa list, w którym zapewniał mieszkańców Mohylewa, że opuszcza ich miasto tylko w wyjątkowej potrzebie, na prośbę bractwa wileńskiego. Bobrykowicz był blisko związany z tym bractwem i często przyjeżdżał do Wilna w celu rozstrzygnięcia ważnych spraw brackich i ogólnocerkiewnych. Biskup informował również, że ze względu na stan zdrowia pragnie w Winie uzyskać pomoc lekarską lepszą aniżeli w Mohylewie. Hierarcha zapewniał, że po załatwieniu ważnych spraw dla Kościoła i po poprawie zdrowia natychmiast wróci do Mohylewa, do swych wiernych. Władyka prosił bractwo mohylewskie o obiecane pieniądze i równocześnie zapewniał adresatów, że dopóki będzie żył nie zaniecha swoich arcypasterskich obowiązków. List ten został napisany 14 marca 1635 r.[1] W tym samym dniu władyka otrzymał informację, że 14 marca 1635 r. król Władysław IV potwierdził swe przywileje na biskupstwo białoruskie[2]. Do Wilna dotarły również inne informacje z Warszawy. Sejm 14 marca wydał konstytucję, która co prawda zatwierdzała postanowienia sejmu elekcyjnego i koronacyjnego (z 1632 i 1633 r.), ale wprowadzała wiele istotnych poprawek[3]. W przypadku diecezji białoruskiej konstytucja potwierdzała stan posiadania i przynależność do prawosławnych cerkwi Podniesienia Św. Krzyża. Władyctwo białoruskie otrzymało również potwierdzenie prawa do cerkwi zwanej „białą” w Mińsku i trzech wsi należących niegdyś do Ławry Kijowsko-Pieczerskiej: Pieczersk, Borsuki i Tarasowicze[4]. Miejscowość Pieczersk stała się siedzibą biskupów mohylewskich do czasów władyki Teodozego Wasilewicza[5]. Konstytucja z 1635 r. przyznawała również „ludziom w uniej z Kościołem rzymskim będącym” przywilej, w którym wyraźnie zaznaczono, że w Witebsku, Połocku i Nowogródku „nigdy żadnej cerkwie nieunici mieć nie będą”[6]. Ten zapis w konstytucji zmieniał wcześniejsze postanowienia i przywileje nadane Józefowi Bobrykowiczowi. Wprowadzenie jego w życie stało się w następnych latach przyczyną wielu konfliktów.

Jeszcze w drodze do Wilna biskup białoruski zachorował i być może z tego powodu nie doszło do jego wyjazdu na sejm do Warszawy. Zresztą wyjazd do Warszawy nie miał większego sensu, albowiem sejm zakończył swoje obrady 17 marca. Nagła śmieć władyki Bobrykowicza w końcu marca 1635 r. zaskoczyła wszystkich. Ciało jego zostało przywiezione do Wilna w pierwszych dniach kwietnia. 8 i 9 kwietnia odbyły się ceremonie i nabożeństwa pogrzebowe. Uroczystościom pogrzebowym w Wilnie przewodniczył metropolita Piotr Mohyła[7]. Mowę pożegnalną nad grobem biskupa białoruskiego wygłosił Sylwester Kossow. W tym też roku drukarnia bractwa wileńskiego wydała tekst mowy pogrzebowej. Cherubin przy akcie pogrzebowym przewielebnego w Bogu Oyca Jego M. Oyca Jozepha Bobrykowicza episkopa Mścisławskiego, Orszańskiego, Mohilowskiego, archimandryty Wileńskiego w cerkwi bratskiey Wileńskiej Zeyścia Ducha Świętego Roku 1635, aprilis 9 przez successora jego Wielebnego w Bogu Oyca Sylwestra Kossowa electa episkopa Mścisławskiego, Orszańskiego y Mohilowskiego wykonterfetowany, a świeżo z ruskiego na polski przełożony był swoisty panegirykiem na cześć zmarłego. Sylwester Kossow tłumaczy na wstępie Cherubinu..., dlaczego taki panegiryk na cześć zmarłego przygotował. „Zasługiwał to, bowiem uprzejmy candor onego tu Wschodniej Matce, zasługiwała bazyliańska świątobliwość, zasługiwały nieuprzykrzone w niepokalanej wiary angariach fatigi, z których mógł sobie one Latarinsa cesarza w sercach Wielmożów moich M. P. diamentować. A vobis od was, gdy się pospołu z wami W. Gedymińskich krajach wypielęgnował. Prae vobis nad wami, gdy przykładnym przełożonym dusz waszych został. Pro vobis za wami, gdy na wszystkim placu prawdę, wolności waszych i praw monstrował”. Książka była dedykowana metropolicie kijowskiemu Piotrowi Mohyle[8]. Jej autorem był Sylweter Kossow, który po śmierci biskupa mohylewskiego, mścisławskiego i orszańskiego Józefa Bobrykowicza został jego następcą[9]. Sylwester Kossow wychwalał byłego archimandrytę wileńskiego monasteru Św. Ducha i podkreślał jego oddanie prawosławiu.

Pamięć zmarłego władyki uczcili także absolwenci wileńskiej szkoły brackiej wydając drukiem w Wilnie panegiryk na cześć zmarłego biskupa białoruskiego pod tytułem Echa żalu na głos lamentującego po nieopłakaney śmierci patrona swego w Bodze Przewielebnego Oyca Jego M. Oyca Jozepha Bobrykowicza Episkopa Mścisławskiego, Orszańskiego y Mohylewskiego Archimandryty Wileńskiego odzywające się w Kongregatiey Studentskiey Świętych Konstantyna y Heleny przy Cerkwi świętego Ducha w Wilnie. Studenci szkoły brackiej Św. Ducha mieli w świątyni własny ołtarz poświęcony Św. Konstantynowi i Św. Helenie. Warto przypomnieć, że wykładowcą w tej szkole i przez wiele lat jej rektorem był Józef Bobrykiewicz. Bobrykowicz już jako biskup białoruski często odwiedzał szkołę i utrzymywał ze studentami bliskie kontakty. Nic też dziwnego, że uczniowie zdecydowali się na wydanie poświęconej byłemu rektorowi i wykładowcy księgi[10].

Księga została dedykowana „Jaśnie Przewielebnemu Przeoświeconemu w Bogu Jego M. Ojcu Piotrowi Mohyle”. Już wstęp odzwierciedla nastrój w środowisku seminarzystów wileńskich po śmierci biskupa Bobrykowicza. Z uwagi na charakter tekstu, w którym podane zostały motywy jego powstania, przytaczam obszerne fragmentu owego wstępu. „A że samy żal, bo w tej mierze filet, albo głos raczej lub frasowita nota, i echo tylko żalu do Jaśnie Przewielebnego Przeoświeconego Pasterza swego uszu żałosne przynosimy, które, że żałośnie też i łaskawie przyjmiesz. Miłość Pasterska, jako przeciwnym i wątpliwym wstrętu, tak naszym szczerym zamysłem otuchy i serca dodaje. Życzyliśmy w prawdzie i życzymy, na co i kiedy bacznie przypadnie, żeby takiego echa nie unosił się głos w Rosyjskiej ziemi, i nie miał przyczyny concertu swego, a za tym i nie głuszył wesoły pean prac Przeoświeconego Pasterza swego. Nie, przeto jednak wiecznymi możemy wyrokom, i owszem skromnie, co się słusznie cierpi, znosić trzeba. Taki, bowiem pożycia naszego przywilej jest ut viventes morlamur uruamus morientes, co wiedziała dobrze książęca natura Przeoświeconego Pasterza swego, i dlatego obrała światowa raczej śmierć, aby Bogu żywo służyła. Mając to zawsze na pamięci, żeby memoriae instorum non peribunt, ale vivent cum sanctu będą żyć z Duchem i na najmniejsze suspirium nasze z pomocą odzywać się”.

Tekst Echa żalu na głos lamentującego składa się z dwunastu trenów i dwóch elegii. Jakże wymowne jest zakończenie trenu dwunastego, który wskazuje na okoliczności śmierci hierarchy prawosławnego. „Lecz jeszcze tego mało, chcąc by y kamienie i wszelkie przyrodzenie, Jozepha płakało, na supilu te słowa rytymi uczonemi pisza, by niepomnemi wieki Jozephowa, do wszystkich zawsze brzmiała cnota y w pamięci trwając, pobożnych chęci wieczne doznawała”. Po trenie dwunastym znalazł się przedruk oryginalnego napisu nagrobnego, który rzuca nowe fakty na okoliczności śmierci władyki białoruskiego. Napis dużymi gotyckimi literami brzmiał: „Tu Jozeph odpoczywa, w sprawach niezmożony, ledwo trunkiem upiony, który zdradliwa Lewicą niezbożnego Medika, poddała, skoro święta ujrzała Mitrę na łbie jego. Niech śpi, nie broń mu tego snu, wszak wyspawszy wstanie i z skargą w sądzie stanie na lekarza złego”[11].

Napis ten wskazuje, że przyczyną śmierci biskupa Bobrykowicza był błąd w jego leczeniu. Ten „zły medyk” podał władyce lekarstwo, które doprowadziło do jego śmierci. Czy była to pomyłka w sztuce lekarskiej, czy też jak sugeruje autor napisu nagrobnego świadome otrucie z powodu zazdrości, kiedy na głowie Józefa Bobrykowicza pojawiła się mitra – symbol władzy biskupiej. Pojawiają się kolejne pytania, kim był ów „medyk” i jakimi motywami się kierował doprowadzając do śmierci swego pacjenta. Według jednego z pierwszy biografów Józefa Bobrykowicza Józefata Skutenia władyka białoruski, pogromca Melecjusza Smotryckiego, zmarł wskutek otrucia. Przed śmiercią ordynariusz diecezji białoruskiej wypowiedział znamienne słowa: „Umieram śmiercią Melecjusza Smotryckiego”[12]. Nie ulega wątpliwości, że fakt ustanowienia biskupstwa białoruskiego nie był powodem do zadowolenia dla unitów i polskich elit katolickich. Bobrykowicz, cieszący się wielką popularnością wśród wiernych i polityków, wzbudzał też zazdrość części duchowieństwa ruskiego. Nie da się odpowiedzieć na pytanie czy wymienione kwestie miały jakikolwiek wpływ na śmieć biskupa. Nie można też wykluczyć, że zawarte w napisie nagrobnym sugestie są nieprawdziwe. Chorujący, cieszący się ogromną popularnością biskup mógł umrzeć na nieuleczalną chorobę. Fakt, że biskup zmarł nagle wskazuje na niejasne okoliczności jego śmierci i daje podstawę do wielu domysłów.

Również Sylwester Kossow w swym Cherubinie... pisze o tragicznej śmierci biskupa Bobrykowicza, ale podaje zupełnie inną jej przyczynę. „Zastrzeliły nam episkopa prawosławnego, wszystkiej Białej Rusi, archimandrytę monasterów Waszmościów Moich”. Z kolei w końcowym fragmencie życiorysu zmarłego władyki Kossow podaje jeszcze inną wersję śmierci: „I lubo bardzo już schorzały i niewczasem podróżnym umacerowany był, zara żeś się zaledwo z wozu zsiądszy do liturgii świętej odprawowania rzucił i z Zbawicielem Twoim złączył. Na ostatek przysposobił sobie był swoje skrzydeł orłowych cherubin twój”. Kossow choć wspomina o knowaniach jego wrogów nie wskazuje wyraźnie na przyczynę śmierci biskupa. Gdyby rzeczywiście doszło do jego zamordowania w czasie podróży panegirysta podałby tę informację w jakiejś formie. Sylwester Kossow miał wątpliwości co do przyczyny śmierci, ale nie miał też pewności, że władyka białoruski został zamordowany. Użyty zwrot „zastrzeliły nam episkopa prawosławnego” wydaje się mieć charakter emocjonalnego wyrażenia żalu z powodu tragicznej śmierci władyki, aniżeli określenie informujące o przyczynie śmierci. Poza tym zabójstwo tak znanej postaci wywołałoby szerokie reperkusje polityczne w Rzeczypospolitej.

W elegii drugiej Echa żalu na głos lamentującego sugeruje się, że biskup Bobrykowicz został pochowany w Winie na cmentarzu na Rossie, a powodem jego śmierci była niechęć i działania nieokreślonych bliżej ludzi. „Widzicie mój żal, Ojciec mój, Ojciec Święty. Upadłeś, by od pierzchliwej kosy ktoś podcięty. Upadłeś i uwiodłeś kłosie mój kochany, pokrzep się a chciej się wznieść, owo tak stroskany. Strudzonego wylewam hojnie serce zdroje, pokrzep się a przynajmniej powstań na łzy moje. Nieważna ma życzliwość, cóż się czynić z wami, oświadczam się, cne Góry, żem własnemi łzami, oblewał, go okrutna Lachessis niechciała, ponoć też moje łzy ani patrzała. Wy patrzcie i gdy przyjdzie ktoś potem, w te strony, powiadajcie, że kiedy zmarł błogosławiony Jozeph, biskup mścisławski, cnotliwi płakali a wyście grzechem tego swym dopomagali”. Fragment ten jednoznacznie wskazuje na niechętną postawę części ludności polskiej (Lachessis), ale nie podaje przyczyny śmierci biskupa. Również informacja o wzgórzach na cmentarzu na Rossie nie może być dowodem, że tam właśnie Józef Bobrykowicz został pochowany. Wydaje się jednak, że władyka białoruski został pochowany w monasterskiej cerkwi brackiej Św. Ducha w Wilnie.

Echa żalu na głos lamentującego przesiąknięte są wielkimi wzniosłymi sformułowaniami, które wskazują na wielką popularność zmarłego w środowisku studenckim. Tekst wychwala Józefa Bobrykowicza i podkreśla jego cnoty oraz ukazuje tęsknotę po zmarłym biskupie. Oto kilka przykładów zawartych w trenie VI i VII: „Ojcze mój kochany, Odbiegałeś mnie abym mógł przyjść ku Tobie (...) Ojcze mój, Ciebie, Ciebie mi potrzeba. (...) Żalem me serce tęskliwe napały przebija strata, Twojej Wielebności Jozephie sprawiedliwy”.

Śmierć biskupa Józefa Bobrykowicza wywołała szerokie reperkusje religijne i polityczne. Metropolita szczerze żałował biskupa białoruskiego stwierdzając w pożegnalnym słowie, że „prawa ręka dla niego została odrąbana”[13]. Sylwester Kossow cytuje słowa metropolity kijowskiego w czasie swego kazania pogrzebowego zamieszczone w wielokrotnie już przywoływanym Cherubinie.... „Przeoświecony Panie i Pasterzu nasz nie znalazłem Twego najmilszego brata i episkopa, którego jako wielce Tobie pożyteczny wyraziłeś onemi słowy na nieużyte narzekając parti: Prawa ręka jest mi odcięta a wołałeś z królem Boleje po Tobie bracie mój Józefie episkopie mój”. Rzeczywiście Piotr Mohyła doceniał wkład Józefa Bobrykowicza w odrodzenie struktury kościelnej i jego zaangażowanie w sprawy ogólnocerkiewne. Metropolita podkreślał, że po apostazji biskupa połockiego Melecjusza Smotrykiego Józef Bobrykowicz był pierwszym władyką mścisławskim, który odrodził Kościół prawosławny na terenie dawnej diecezji połockiej[14].

Śmierć Bobrykowicza poruszyła też króla Władysława IV, który wiązał z biskupem białoruskim duże na dzieje na ustabilizowanie sytuacji wyznaniowej i politycznej w kraju. Warto w tym miejscu przywołać inny fragment Cherubina... Sylwestra Kossowa, który wspomina o reakcji monarchy na wiadomość o śmierci władyki mścisławskiego. „O śmierci jego dowiedziawszy się do jednego z sekretarzy swoich rzekł: dobregoście człowieka utracili”. Józef Bobrykowicz cieszył się bezpośrednim zaufaniem Władysława IV. Należy przypomnieć, że to król powierzył mu jedną z najtrudniejszych misji do Kozaków.

Po pogrzebie Bobrykowicza metropolita Piotr Mohyła pozostawał jakiś czas w Wilnie, a następnie dokonał objazdu diecezji białoruskiej. Na wieść o tym król Władysław IV wysłał w maju 1635 r. do Piotra Mohyły list, w którym czynił zarzuty metropolicie kijowskiemu, że sprawuje opiekę duszpasterską na terenie Wilna nie „oglądając się na rescripta nasze bytność Twoją w mieście Wileńskim zabraniające”. Monarcha informował, że Piotr Mohyła „pod pretekstem pogrzebu władyki mścisławskiego w dzień Wielkanocny anni curentis preuata authoritate do Wilna śmiałeś i ważyłeś się zajechać” i swoją działalnością „tumultibus et hornidis ufundować, dla której tym mocniejszego ugruntowania kilka niedziel tam zamieszkawszy, i stamtąd odjechawszy przez miasto nieść, do niegoś wjechał nienależnych na ten czas in opprobrium Catholikom zażywać ceremonii. A i takowe Wierność Twoja postępki nie tylko woli i rescriptom naszym, ale i dawnym zwyczajom, których dotąd miasto Wilno nie znało, są przeciwne i publicam pacem zachodzące. Serio rozkazujemy Wierności Twojej i mieć koniecznie chemy, abyś do teraźniejszej woli naszej i dawnym rescriptom naszym stosując się, aby w Wielkim Księstwie Litewskim w mieście naszym wileńskim i inszych naszych miastach białoruskich sine consensu nostro religio nie bywał, takich więcej aktów propter binum pacis nie odprawował i od tego koniecznie kontentując się krajem ziemskim, gdzie żadnej praepedictey od Unitów nie ponosi Wierność Twoja, competit superswedował, inaczej Wierność Twoja dla łaski naszej i subprivatione bonorus efecti nie czyniąc”[15]. Jak z powyższego wynika król zabraniał metropolicie Mohyle wizytować cerkwie w Wilnie oraz w diecezji białoruskiej. Znamienne, że zakaz taki nie obowiązywał Józefa Bobrykowicza, który wielokrotnie przyjeżdżał do Wilna i odprawiał nabożeństwo. Warto podkreślić, że Wilno należało do władyctwa metropolitalnego i Piotr Mohyła ze względu na pełnioną godność miał większe prawa do sprawowania jurysdykcji nad cerkwiami wileńskimi aniżeli Józef Bobrykowicz.

Pomimo wydanego listu królewskiego metropolita Piotr Mohyła około 20 czerwca przebywał w Mińsku, a w końcu tego miesiąca – w monasterze kuteińskim. Metropolita kijowski 29 czerwca dokonał tam wyświęcenia cerkwi klasztornej pw. Objawienia Pańskiego w obecności fundatorów monasteru i bliskich przyjaciół Józefa Bobrykowicza, Anny Stetkiewiczowej, córki Boghana Ogińskiego, żony podkomorzego bracławskiego Wilhelma Stetkiewicza i jej syna Fedora, podkomorzego mścisławskiego[16]. Następnie metropolita kijowski przybył do Mohylewa witany entuzjastycznie przez mieszczan. Piotr Mohyła 15 lipca 1635 r. potwierdził tamtejszemu bractwu wszystkie prawa stauropigialne i przywileje nadane mu przez patriarchów Jeremiasza II, Teofanesa i Cyryla Lukarysa oraz króla Władysława IV[17]. Wówczas też mieszkańcy Mohylewa usłyszeli od metropolity kijowskiego informacje o wyborze następcy Józefa Bobrykowicza na katedrze białoruskiej – Sylwestrze Kossowie.

[1] AoJZR, t. II, 1864, nr 58; Makarij, Istorija Ruskoj Cerkwi, k. VI, s. 532.

[2] ASD, t. V, s. 122.

[3] Volumina Legum, t. III, s.407.

[4] CGIA, Petersburg, f. 823, op. 1, nr 656, k. 1-1v; Makarij, Istorija Ruskoj Cerkwi, k. VI, s. 510, 533.

[5] A. Mironowicz, Teodozy Wasilewicz, archimandryta słucki, biskup białoruski, s. 57.

[6] ASD, t. II, s. 60-61.

[7] Tamże, s. 122, 218.

[8] K. Estreicher, Bibliografia polska, t. XX, s. 144.

[9] WZR, t. IV, kn. 12, Wilno 1867, Wilno 1867s. 69-70; A. Mironowicz, Sylwester Kossow, biskup białoruski, metropolita kijowski, s. 18.

[10] J. Kraszewski, Wilno od początków jego do roku 1750, t. IV, Wilno 1840-1842, s. 179.

[11] K. Estreicher, Bibliografia polska, t. XIII, s. 185; Makarij, Istorija Ruskoj Cerkwi, k. VI, s. 525, 532.

[12] J. Skuteń, Bobrykowicz-Anechożski Józef, s. 165.

[13] ASD, t. II, s. X.

[14] ASD, t. V, s. 122, 218.

[15] CGIA, Petersburg, f. 823, op. 3, nr 255, k. 1.

[16] PSB, t. XXIII, z. 98, s. 600.

[17] ASD, t. II, nr-y: 41,42,43; S. Gołubiew, Kijewskij mitropolit Piotr Mogiła, t. II, s. 482-497.