Czasopis

Białoruskie pismo społeczno-kulturalne

05/2003


Białoruski Matejko

„Całą duszą malarz” – tak podsumowano pierwszą indywidualną wystawę Piotra Sierhijewicza, która odbywała się w lokalu Szkoły Towarzystwa Artystów Plastyków przy ulicy Mickiewicza 7 w Wilnie od 26 grudnia 1935 r. do 8 stycznia 1936 r. Tylko 13 dni.

Piotr Sierhijewicz, Autoportret, 1951Wystawiono wówczas ponad sto prac – około sześćdziesięciu płócien i czterdziestu rysunków. W prasie („Kurier Wileński”, „Słowo”) pojawiły się pozytywne recenzje. Warszawski „Przegląd Artystyczny” zwrócił uwagę „oryginalny i mocny talent” artysty i na jego... na narodowość: „Piotr Sergijewicz jest Białorusinem, pochodzi z wschodnich kresów Rzeczpospolitej i swoją miłość do rodzinnych stron pragnie też uwydatnić w szeregu krajobrazów, malowanych olejno, oraz białoruskich typów ludowych w rysunku”. Wówczas artysta miał 35 lat i indywidualna wystawa podkreślała jego twórczą dojrzałość. Od tamtej wystawy minęło 78 lat. Czas zatoczył koło. W Białymstoku i Gdańsku od lutego do maja prace Piotra Sierhijewicza, znajdujące się w zbiorach prywatnych w Polsce, pokazano na pierwszej pośmiertnej wystawie. Zainteresowanie tymi dziełami sztuki, zżytymi ze swymi właścicielami, ułatwiło także zebranie nieznanych informacji i wspomnień o artyście, które wnoszą nowe elementy do jego biografii, chociaż jako „zasłużony artysta Litwy” Piotr Sierhijewicz za życia jeszcze kilkakrotnie spisywał własną autobiografię. Powojenne warunki ideologiczne nie sprzyjały jednak pisaniu całej prawdy o przeszłości.

Utalentowane dziecko

Piotr był synem Aleksandry Sierhijewicz, która mieszkała w Stawrowie nad jeziorem Bohiń w powiecie brasławskim. Przyszedł na świat, jak zapisał w autobiografii, 10 lipca 1900 r. Jak podkreśla – „starego stylu”, mimo że był katolikiem. Przeliczając na nowy, obecnie obowiązujący jest to 23 lipca, a nie 27 czerwca, jak podają różne białoruskie informatory i encyklopedie. Zwrócił na to uwagę mój ojciec, który czytając publikowaną na łamach „Nivy” autobiografię skomentował: „Jak heto wy usie piszacie? Liczyć nie umiejecie?”

Autobiografia prowokuje do stawiania pytań autorowi, poczynając od aktu urodzenia. Piotr Sierhijewicz wspomina matkę, która pracowała we dworze. O ojcu nie mówi zupełnie. W dokumentach podawał imię ojca: Aleksander. Tak zresztą jak reszta rodzeństwa – brat Józef (urodzony w 1894 r.) i siostra Helena (urodzona w 1905 r). Dlaczego nie wspominał o ojcu? Wyprawa do Stawrowa w 2000 r. wyjaśniła wszystko – Piotr był nieślubnym dzieckiem, podobnie jak reszta rodzeństwa. Ojcem miał być Alfons (nazwiska nikt już nie pamięta) – właściciel (zarządca?) dworu w Czernicach, gdzie Aleksandra Sierhijewicz była na służbie. Potwierdziła to także siostrzenica artysty zamieszkała w Łodzi. W rodzinie uważano to za wstydliwy temat i o tym nie mówiono. Jak okazało się w Stawrowie, nikt nie potępiał Aleksandry Sierhijewicz za jej nieślubne dzieci, chociaż w tradycyjnej wiejskiej społeczności dzieci takie były napiętnowane. Dlaczego Alfons nie ożenił się z Aleksandrą, pewnie pozostanie nierozstrzygniętą zagadką. W przekazach rodzinnych pozostał jako porządny człowiek, który obiecał pomoc w wychowaniu dzieci. Niestety zmarł nagle na wylew i Aleksandra Sierhijewicz sama musiał dbać o wychowanie dwóch synów i córki.

Nadzieja na rozwój talentu Pieci (jak go nazywano w domu), prysła wraz ze śmiercią Alfonsa. Ale talent rozwijał się. Kiedy przez rok (1907) uczył się w szkole Montwiłła w Wilnie, nauczycielka rysunków chwaliła prace Pieci. Brat Józef darował mu kredki i farby akwarelowe. A Piotr tworzył.

1920 r. – przemilczany epizod

Piotr Sierhijewicz, Portret matki, 1930Gdy wybuchła wojna polsko-sowiecka wstąpił do wojska polskiego. Stamtąd razem z kolegą Janem Popławskim wstąpił na Uniwersytet w Wilnie. Jan miał maturę, więc bez problemu został studentem Wydziału Sztuk Pięknych. Piotr nie miał świadectwa dojrzałości, ale o przyjęciu na studia zawyżyły jego zdolności plastyczne. Gdy przyszedł z rysunkami do dziekana Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Ferdynanda Ruszczyca, ten nie tylko przyjął Piotra na studia, ale także kupił rysunek przedstawiający mury uniwersyteckie. Sierhijewicz miał wtedy 19 lat i był to najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Wielokrotnie o tym wspominał przy różnych okazjach – w autobiografii, w rozmowach ze wszystkimi osobami, które interesowały się jego życiem i twórczością. To jeden z najbardziej znanych epizodów w jego życiu.

Artysta pomijał za to zupełnie niezbyt wygodne momenty w swojej biografii, jak chociażby udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W powojennej rzeczywistości sowieckiej mogło to zupełnie inaczej pokierować losami artysty. Bezpieczniej było ten fakt przemilczeć.

Że Piotr Sierhijewicz brał udział w wojnie 1920 r., zaświadczył brat Jana Popławskiego – Stanisław (urodzony w 1916 r.), zamieszkały w Sopocie: „Piotra znałem od dziecka. Przez cały okres międzywojenny był blisko naszej rodziny. Przyjaźnił się z moimi braćmi, którzy studiowali na Wydziale Sztuk Pięknych USB. Z Janem, który w 1924 r. popełnił samobójstwo, był na wojnie. Zachował się jego portret ołówkiem, wykonany prawdopodobnie przez Piecię. Potem po wojnie, gdy nasza rodzina wyjechała z Wilna, Piecia opiekował się jego grobem na Rossie. Po śmierci Piotra Sierhijewicza przestał istnieć grób naszego brata, bo nie miał kto o niego dbać”.

Powołana na Uniwersytecie Wileńskim po wojnie polsko-bolszewickiej Komisja Kwalifikacyjna przywracała prawa studiowania tym studentom, którzy walczyli po właściwej stronie. Piotr nie miał z tym żadnych problemów. Wówczas nie miał jeszcze świadomości białoruskiej. Białorusini bowiem przeżywali odnośnie udziału w tej wojnie dylematy – po której stronie stanąć. Dopiero studia na Uniwersytecie i kontakt z kolegami z Białoruskiego Związku Akademickiego posprzyjały kształtowaniu się jego tożsamości narodowej.

Malarz-Białorusin

Działalność Białoruskiego Związku Akademickiego (Biełaruskaha Studenckaha Sajuza) na Uniwersytecie Wileńskim trwała od 1919 r. Organizacja zrzeszała młodych Białorusinów studiujących na USB.

W autobiografii pisanej w 1960 r. artysta wyjaśnia kwestię własnej tożsamości: „Беларускую нвцыянальную сьведамасьць я з дому ня вынес, паміма таго што ня было там ніякага іншага ўплыву на нашых людзей. Усе гутарылі па беларуску. Дзяліліся толькі на праваслаўных і каталікоў. Беларуская сьведамасьць прышла да мяне паволі пазьней. Будучы на унівэрсытэце спатыкаўся са студэнтамі беларусамі, каторыя мелі на мяне ўплыў. Беларускі Студэнцкі Саюз на унівэрсытэце вёў асьвядамляючую работу сярод моладзі многіх такіх як я. А пасьля знаёміўся са старэйшым беларускім грамадзянствам. Лекцыі, спэктаклі, літаратура узгадавалі ў мяне нацыянальную сьведамасьць”.

Uświadomionej białoruskości pozostał wierny do końca życia – jako człowiek i artysta. Brat Józef i siostra Helena wybrali polskość – wyjeżdżając w ramach akcji repatriacyjnej po II wojnie światowej do Polski. Nawet żona Stanisława (z domu Kadziewicz) uważała się za Polkę i miała mu za złe, że deklarował się jako Białorusin i portretował białoruskich chłopów. Jak artysta mógł udowodnić narodowość w twórczości plastycznej? Wybór tematyki bywa zawodny. Białoruskie pejzaże malowało wielu artystów urodzonych na tej ziemi. Jednak niewielu z nich wyraźnie deklarowało swoją białoruską przynależność narodową. Piotr Sierhijewicz asygnował swe dzieła często autografem w języku białoruskim: „П.С.”, „П. Сергіевіч”, co w warunkach państwa polskiego (przed wojną) czy litewskiego (w czasie wojny i po jej zakończeniu) było swoistą demonstracją tożsamości. Można to zauważyć na niektórych portretach i pejzażach, których tytuły napisane są w języku białoruskim, jak chociażby na szkicu „-Марыся” z 1938 r.

Piotr Sierhijewicz zdecydował się na specyficzną białoruską tematykę historyczno-literacką i portretową. Na obrazach i rysunkach utrwalił historycznych i współczesnych mu działaczy i literatów białoruskich: Usiasława Czaradzieja, Franciszka Skorynę, Konstantego Kalinowskiego, Franciszka Bahuszewicza, Maksima Bahdanowicza, Antona Nekandę-Trepkę, ks. Adama Stankiewicza, ks. Stanisława Hlakoŭskiego, Maksima Tanka, Janka Kupałę, Wacława Iwanowskiego, Michasia Zabejdę-Sumickiego, Teodora Kunickiego, Michasia Łyńkowa. „Białoruski Matejko” – tak określali go historycy sztuki także z powodu tematyki jego kompozycji, opartych na motywach z historii Białorusi i literatury białoruskiej, głównie Janki Kupały – „Konstanty Kalinowski wśród powstańców ”, „Konstanty Kalinowski i Walery Wróblewski na przeglądzie powstańców w 1863 r.”, „A chto tam idzie?”, „Zwanar”, „Huślar”, „A ty, siracina, żywi”, „Jana i ja”. Podobną wymowę miały też ojczyste pejzaże i typy ludzkie, które utrwalał różnymi technikami podczas wyjazdów z Wilna w rodzinne strony.

Czy tych dowodów jest za mało, żeby mieć wątpliwości co do narodowości Piotra Sierhijewicza, które pojawiły się przy okazji organizacji obecnej wystawy ze strony rodziny żony artysty?

Niezależnie od twórczości Piotr Sierhijewicz był zaangażowany w ruch białoruski w II Rzeczypospolitej. W 1932 r. był redaktorem wydawanego przez Edziuka Budźkę літаратурна-мастацка-навуковага месячніка „Нёман”, gdzie też zamieszczał reprodukcje prac i pisał artykuły o sztuce. W jednym z nich, „Рупмася аб мастацтве!”, w pierwszym numerze „Niomana” pisał: „Побач з нацыянальнай сьвядомасьцяй і адраджэнскім рухам у літаратуры, павінна расьці й разьвівацца нашае мастацтва, узгадаванае сярод краскаў родных палёў, звычаяў, песьняў, гісторыі, сьвята і працавітага дня. Шчасьлівы той народ, каторы знае сусьветную культуру, але ў сваім творстве астаецца сабой, асвабаждаецца ад усіх уплываў і выказуе чысты абраз душы свае. Каб разьвіць мастацтва, трэба зрабіць сувязь з вёскай, адкуль, як із крыніцы, б’е й разходзіцца падсьведамы твор нашага народу. Маем сваю архітэктуру, разьбу, малярства й ткацтва, а так мала маем сьведамасьці, што гэта нашае”. Czasopismo „Nioman” ukazywało się tylko w 1932 r. Utrzymywało się z datków prywatnych osób. Redakcja pracowała za darmo – nikt nie brał żadnych honorariów.

12 stycznia 1935 r. pod kierunkiem Franciszka Olechnowicza w sali konserwatorium w Wilnie wystąpił białoruski teatr amatorski z przedstawieniami „U zimowy wieczar” Elizy Orzeszkowej i „Ptuszka szczaścia” Franciszka Olechnowicza. W recenzjach zwracano uwagę na scenografię sztuk: „Ня можна ня зьвярнуць увагі на дэкорацыйны бок спэктаклю. У гэтым кірунку папрацаваў многа і ахвярна ведамы мастак П. Сергіевіч, з вынікам зусім дадатнім”.

Kiedy w grudniu 1936 r. Białorusini Wilna zorganizowali Dzień Kultury Białoruskiej, za stołem prezydialnym pod godłem Pogoni zasiadł wraz z innymi działaczami białoruskimi Piotr Sierhijewicz – z ks. Adamem Stankiewiczem, Siarhiejem Paŭłowiczem, Rehorem Szyrmą, Michasiem Maszarą, Maksimem Tankiem, Adolfem Klimowiczem, Janem Poźniakiem, Janem Szutowiczem i Mikołą Kancelarczykiem.

Wreszcie był działaczem Białoruskiego Towarzystwa Naukowego i Białoruskiego Komitetu Narodowego, wchodząc w skład ich władz. W autobiografii nie chwalił się specjalnie działalnością białoruską w okresie międzywojennym, gdyż pozostawał pod wpływami białoruskiej chadecji. Jego koledzy Białorusini o podobnej orientacji trafili po wojnie do łagrów – ks. Adam Stankiewicz, Marian Pieciukiewicz, Janka Bahdanowicz. Nie miał lewicowych poglądów mimo biedy, w której przyszło mu żyć w polskim Wilnie.

Białoruski poeta Maksim Tank w „Kartkach kalendarza” (przetłumaczonych na język polski i wydanych w 1977 r.) pod datą 9 czerwca 1939 r. zapisał spotkanie z Piotrem Sierhijewiczem: „Na Antokolu spotkałem Serhijewicza. Byłem również w jego pracowni. Na ścianie, obok innych portretów, wisi jedna z najlepszych jego prac – portret Lu. Pokazał mi wiele reprodukcji dzieł wielkich artystów Odrodzenia, które przywiózł z Rzymu. Powiada, że wydał na nie wszystkie pieniądze, jakie miał. Chciał sprzedać nawet ostatnie spodnie, żeby kupić jeszcze więcej tych skarbów, ale nie znalazł nabywcy na swoje stare łachy. Piotr Serhijewicz to oryginalny artysta, jego malarstwo jest pełne wyrazu”. W 1939 r. wydano też pocztówki z pracami Piotra Mironowicza, Piotra Sierhijewicza i Jazepa Drazdowicza. Można je było kupić po 30 groszy za sztukę.

Wycofane za nazwisko

Po ekspozycji w Białymstoku na wystawę w Gdańsku nie trafiły już prace ze zbiorów rodziny żony artysty. Powodem była pisownia nazwiska na zaproszeniach, wykonanych przez Muzeum Historyczne Miasta Gdańska (Serhijewicz) i w katalogu wystawy, wydanym przez Białoruskie Stowarzyszenie Kulturalne „Chatka” i Białoruskie Towarzystwo Historyczne (Sierhijewicz). Siostrzenica Stanisławy Sierhijewiczowej, Alina Idzikowska, wystosowała do dyrekcji muzeum i do prasy oświadczenie dotyczące stanowiska rodziny w sprawie wystawy: „Dnia 25 marca tego roku w Dworze Artusa ma być otwarta wystawa obrazów Piotra Siergijewicza. Nie jest to czas ani miejsce na prowadzenie sporów, czy jest to malarz polski, białoruski czy też litewski. Ale na pewno jest to czas i miejsce, a nawet konieczność, sprostowania błędnej pisowni jego nazwiska: Sierhijewicz (...) Piotr Siergijewicz jest moim wujkiem i w żadnym wypadku nie mogę zgodzić się na przekręcanie jego nazwiska. Dlatego też byłam zmuszona z planowanej wystawy wycofać obrazy wykonane przez niego, a będące w moim posiadaniu”. W wypowiedzi dla „Dziennika Bałtyckiego” (z dn. 26.03.2003 r.) stwierdziła: „Robienie na siłę z wujka Białorusina jest bezzasadne. Cały okres życia twórczego mieszkał w Wilnie, mówił po polsku, jego żona była Polką, więc nie widzę powodu, żeby wymawiać jego nazwisko po białorusku”. Jako argument przedłożyła też rosyjskojęzyczne dokumenty: akty urodzenia (odpis z 1963 r.) i śmierci.

Litera „h” w nazwisku oddaje fonetykę białoruskiego brzmienia nazwiska artysty, który tak ukochał swój kraj i naród.

O tożsamości narodowej zadecydował sam artysta w latach 20., w czasie studiów. Ciągle swój wybór potwierdzał tematyką własnej twórczości, rozmową w języku białoruskim, który był dlań ojczystym. Język polski był wyuczonym w modlitwach i szkole.

Postrzeganie Wilna jako polskiego miasta nie określa jeszcze narodowości jego mieszkańców. Było to raczej miasto wielokulturowe, nawet w okresie międzywojennym, kiedy leżało w granicach państwa polskiego. Dziś jest zaś litewskim Vilniusem. Siostra żony Piotra Sierhijewicza oburzała się na język litewski w katalogu: „Jakim prawem!” Na nic zdały się tłumaczenia, że był obywatelem Litewskiej SRR, że wtedy został właściwie doceniony, zostając zasłużonym artystą LSRR. W końcu świadomie wybrał po wojnie Vilnius jako miejsce swego zamieszkania do końca życia. Nie skusił się na repatriację do Polski, jak to zrobiła najbliższa rodzina i przyjaciele. Nie skorzystał z zaproszenia na wyjazd do Mińska. W Wilnie miał znajomych Białorusinów i Litwinów – Rafała Jachimowicza, Vladasa Dremę, ks. Wojczunasa. Został dyrektorem Muzeum Białoruskiego w Wilnie. Był jego ostatnim strażnikiem i świadkiem jego likwidacji. Szyld przechowywał u siebie przez długie lata.

Wykładał w Litewskim Instytucie Sztuki do 1952 r. Przyczyną odejścia z pracy był pewien incydent, który miał miejsce w czasie zajęć. Piotr Sierhijewicz zawsze był bardzo wierzącym katolikiem i nosił na szyi łańcuszek z krzyżykiem. W czasie zajęć, gdy artysta schylił się, krzyżyk wysunął się spod koszuli. Ujrzeli to studenci i prawdopodobnie któryś z nich doniósł władzom uniwersyteckim. Na ile prawdziwy był to powód, trudno dzisiaj ustalić. Faktem jest, że artysta stracił wówczas pracę. O incydencie opowiedział mi bratanek artysty, nieżyjący już Zdzisław Siergiejewicz, który znał tę wersję od samego wykładowcy.

Litwini z należną czcią odnoszą się do osoby Petrasa Sergijevičiusa (tak funkcjonuje w litewskiej historii sztuki i encyklopediach). Romualdas Budrys, dyrektor Litewskiego Muzeum Sztuki w Wilnie, opowiada o Piotrze Sierhijewiczu z zachwytem: „Jaki to był cudowny człowiek! Jak on kochał swój naród i język!” Mieszkając na Antokolu bywał jego częstym gościem. Planuje w muzeum urządzić specjalną salę poświęconą twórczości Piotra. W 2000 r., kiedy w nowych pomieszczeniach muzeum nie było jeszcze miejsca na uczczenie 100 rocznicy urodzin twórcy, Romualdas Budrys urządził wystawę jego prac w jednej z prywatnych galerii Wilna.

Białorusini nie śmią nawet protestować w sprawie pisowni nazwiska artysty malarza Białorusina. Godzą się na wszystkie warianty pisowni. Chyba sam artysta nie wyrażał takiego sprzeciwu. W czasie długoletnich poszukiwań nie udało się trafić na protesty artysty w sprawie pisowni własnego nazwiska. Obrazy podpisywał najczęściej П.С., П. Сергіевіч, P.S., P. Siergijewicz. Niektórych nie podpisywał wcale. W bogatej bibliografii o życiu i twórczości Piotra Sierhijewicza pojawiają się różne warianty pisowni nazwiska. O litewskiej i rosyjskiej już wspomniałam. Do białoruskiej pisanej cyrylicą warto dodać wersję podpisywaną przez samego artystę: Пётра Сяргіевіч. „Łacinką”, którą wydawano prasę białoruską w okresie międzywojnia i wojny, nazwisko artysty pisano następująco: „Sierhijewič” (1936 r.), „Siarhijevič” (1943). Najwięcej rozbieżności występuje w polskiej pisowni nazwiska artysty: Siergijewicz, Sergijewicz, Siergiejewicz, Serhijewicz, Sierhijewicz.

Dokończenie w następnym numerze